PRZEGLĄD 8/2010, „Miejsce dla artystki”, Agata Grabau, 28 lutego 2010r.
W Polsce, wzorem państw zachodnich, powstają galerie promujące wyłącznie twórczość kobiet. Co roku wśród absolwentów uczelni artystycznych w Polsce ok. 70% to kobiety. Utalentowane, wykształcone, pewne siebie, pełne pomysłów. A jednak później trudno znaleźć ich prace w galeriach. Proporcja się odwraca i to panowie dominują w katalogach wystaw. Co dzieje się z młodymi artystkami po zakończeniu studiów? Przecież z chwilą opuszczenia murów uczelni nie wyczerpuje im się nagle talent, nie kończą się pomysły.
Anna Wiatr, właścicielka warszawskiej galerii Galearnia The Two of Us, promującej twórczość kobiet zauważa, że w czasie studiów na ASP i krótko po nich młode artystki mają wielką siłę i wiarę w siebie. Wierzą, że świat należy do nich. Krótko potem jednak, gdy do sztuki dołącza życie rodzinne, robi się coraz trudniej. - Są artystki tworzące między dziecięcym łóżeczkiem a gotowaniem obiadu, ale to mniejszość - zauważa. - Sztuka wymaga poświęcenia. W przypadku mężczyzn artystów zwykle jest inaczej. Jeśli mają rodziny, to - podobnie zresztą jak w każdej innej karierze - rodzina ma ich przede wszystkim wspierać. Historia pokazuje wiele przypadków, takich jak życie Salwadora Dalego, który, owszem, był wielkim wizjonerem, jednym z najciekawszych twórców XX w., ale nad praktyczną stroną jego egzystencji wciąż czuwała żona i muza, Gala, czyli Helena Diakonova. To ona twardą ręką pilnowała jego finansów i kierowała wystawami. Partner artystki często nie może pogodzić się z pełnym zaangażowaniem kobiety w sztukę. - Fajnie mieć narzeczoną czy żonę artystkę - zauważa Anna Wiatr - ale często mężczyzna oczekuje przy tym, że wkrótce będzie przykładną panią domu i matką. Często widuję takie pary: on biznesmen, ona efemeryczna, oryginalna młoda malarka. Pozornie wszystko jest w porządku. Po paru latach on nadal działa w swoim biznesie i oczekuje od niej, że będzie przede wszystkim panią domu... A malować może przecież w wolnych chwilach, jako hobbystka. Zgadza się z tym Agata Kołacz, współzałożycielka poznańskiej organizacji No Women No Art. - Kobiety zwykle szybko po studiach zaczynają myśleć o codzienności i jeśli wykorzystują swoje umiejętności artystyczne, to raczej jako graficzki, ilustratorki - twierdzi. - Do malowania czy innych form wracają nieraz dopiero po latach.
Tylko dla kobiet
Galearnia istnieje od jesieni 2007r. Od początku jej główne założenie było jasne: pokazuje wyłącznie twórczość kobiet. Malarstwo, rzeźbę, lecz także biżuterię, dekoracje... Różna jest stylistyka tych prac, ich cel, różne są też reakcje odbiorców. Cecha wspólna jest jedna - stworzyły je kobiety. Anna Wiatr wspomina, że własną galerię chciała mieć od wielu lat. Promowanie sztuki stworzonej przez kobiety jest dla niej naturalne, jest feministką, w 2005 r. założyła Lożę Kobiet, organizację działającą na rzecz zwiększenia obecności kobiet na kluczowych stanowiskach w polityce i biznesie. W Galearni poza wystawami organizuje warsztaty i spotkania dyskusyjne skupione np. wokół książek Agnieszki Graff czy Magdaleny Środy. Czy wspieranie jednych jest dyskryminacją drugich? - Feminizm nie polega na dyskryminowaniu facetów - zastrzega Anna Wiatr - tylko na wspieraniu kobiet. To prawda, że galeria promująca otwarcie wyłącznie sztukę mężczyzn budziłaby silne reakcje i natychmiast zostałaby oskarżona o szowinizm. Kiedy jednak dzieje się to po cichu, nikt nie reaguje - bo to po prostu norma. Galeria promuje artystów, a sztuka nie ma płci. Przynajmniej pozornie. Być może sytuacja jest już inna niż ta, którą w latach 80. zastały członkinie Guerilla Girls w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, gdzie tylko ok. 3% wystawianych artystów to kobiety, a jednocześnie kobiece akty stanowiły ok. 83% wszystkich nagich wizerunków. Wciąż jednak kobiet na wystawach jest zdecydowanie mniej. Przynajmniej tych przedstawiających, a nie przedstawianych. Bo też kobiety, zwłaszcza rozebrane, przez wieki były przede wszystkim raczej obiektem oglądu, a nie podmiotami sztuki. Rozebranych panów widzi się wciąż znacznie rzadziej. W Galearni pojawiła się i taka wystawa - zbiór męskich aktów, ale Anna Wiatr wspomina, że zgromadzenie obrazów i fotografii wcale nie było proste. Takiej sztuki jest znacznie mniej, a co ciekawsze, większość prezentowanych panów ma zasłonięte twarze: noszą maski, są odwróceni albo obraz czy fotografia prezentuje tylko tors... Zazwyczaj nie z wyboru artystek, to raczej sami modele niechętnie przyznają się do własnego obnażonego ciała.
Jakość, nie płeć
Poznańska organizacja No Women No Art także ma na celu promocję dzieł kobiet. Jej założycielkom zależy przede wszystkim na tym, aby określenie "sztuka kobieca" przestało być kojarzone z czymś lżejszym, wyłącznie rozrywkowym, bez treści. "To taka babska literatura", "babskie obrazki", słyszymy nieraz, domyślając się, że znaczy to tyle, co "przyjemne, lekkie, pozbawione większej wartości". Założycielki poznańskiej organizacji zadają kłam takim sformułowaniom. Głównym działaniem No Women No Art jest festiwal podsumowujący całoroczną pracę organizacji. W jego trakcie pokazywane są obrazy, filmy, fotografie, organizuje się szkolenia i warsztaty, można posłuchać tworzonej przez kobiety muzyki. W ostatniej edycji, jesienią 2009 r., prezentowano zarówno prace młodych malarek, np. Moniki Drożyńskiej, jak i retrospektywę filmów Barbary Sass, w ramach festiwalu odbywały się spektakle teatralne i koncert DJ Noviki. - Nie oznacza to, że mężczyźni nie mają tu wstępu - zastrzega Agata Kołacz, jedna z pomysłodawczyń No Women No Art. - Rzecz w tym, że przez tych kilka dni wszystko kręci się wokół kobiet artystek. Panowie nieraz występują w duetach, zespołach, są współautorami dzieł. Agata Kołacz zastrzega, że No Women No Art nie promuje wszystkich kobiet, które cokolwiek tworzą. Płeć nie jest wyłącznym warunkiem. Istotne jednak, że w sztuce tworzonej przez kobiety istnieje o wiele więcej interesujących propozycji, niż mogłyby to sugerować informacje w oficjalnych, państwowych galeriach. Wspieranie kobiet w sztuce zawsze jest nierozłączne ze wspieraniem kobiet w społeczeństwie. Dlatego poznańska inicjatywa współpracuje często z Fundacją Feminoteka, patronowała połączonym z dyskusjami pokazom filmów "Obcy we mnie" i "Poród w ekstazie". W Galearni artystki i właścicielka zajmowały się zbieraniem podpisów pod projektem ustawy o parytetach. Nie wystarczą też działania lokalne - Galearnia od grudnia prowadzi cykl wystaw poza rodzimą Warszawą "Galeria w podróży". - Chodzi o swoistą wymianę: artystki warszawskie pokazać w Krakowie, krakowskie w Łodzi itd., we wszystkich tych miastach, gdzie są akademie sztuki - opowiada Anna Wiatr. - Nie udało się zorganizować tego w porozumieniu z wydziałami kultury urzędów miast, dlatego współpracujemy z hotelami. Za nami już Kraków i Zakopane, następne prawdopodobnie będą Katowice.
Szuka jest kobietą?
Pytanie, czy sztuka w ogóle ma płeć, jest podejmowane na wydziałach genderowych, w licznych dyskusjach i na konferencjach. Prostej odpowiedzi nie ma. Czy płeć sztuki to tyle, co płeć jej autora lub autorki? Czy patrząc na obraz, możemy z całą pewnością powiedzieć: to malowała kobieta? Zapewne nie. Cechy, które wydadzą się kobiece u jednej artystki, w twórczości drugiej w ogóle mogą nie zaistnieć. A jednak profesorowie - którymi mimo feminizacji studiów zostają głównie mężczyźni - czasem wciąż pozwalają odczuć, że kobieta artystka brzmi trochę podejrzanie. Anna Okrasko, młoda artystka, absolwentka na Wydziale Malarstwa ASP, zwróciła na to uwagę swoją pracą zatytułowaną "Mój profesor maluje w paski, a ja w groszki, bo to jest bardziej dziewczęce". Tytuł pochodzi z jej wystawy z czasów studiów, kiedy przedstawiła na ścianach wydziału cytaty z wypowiedzi profesorów i samych studentek, np. "Malarki to żony dla malarzy", "Biust to taki samograj w sztuce", "Kobieta nawet jak skończy ASP, to i tak zaraz potem wyjdzie za mąż i urodzi dziecko".
W Galearni właśnie skończyła się wystawa malarstwa Wandy Sawickiej, absolwentki katowickiej akademii. Obrazy rodem z marzeń sennych, namalowane z ogromną dbałością o szczegół, pełne tajemniczych symboli. Wkrótce wernisaż Ilony Irminy Iwańskiej, później - wystawa impresji fotograficznych Sylwii Makris. Autorki to kobiety, ale przede wszystkim artystki. O jakości obrazów decyduje talent i technika, nie płeć. Ale dzięki wsparciu takich galerii i organizacji płeć nie staje się z kolei hamulcem w drodze na wystawę.
Promocja twórczości kobiet nie jest polskim wymysłem. Międzynarodowa fundacja WomenArts, założona w 1994 r., zrzesza dziś ok. 1,3 tys. artystek z całego świata. Jej misją jest umacnianie i promowanie sztuki kobiet, czynienie jej bardziej widzialną w artystycznym świecie. Pomaga artystkom zbierać fundusze na wystawy, wspiera stypendiami i umożliwia znalezienie sponsorów przekazujących granty. Raz w roku organizuje festiwal SWAN (Support Women Artists Now - wesprzyj teraz kobiety artystki), a także funkcjonuje jako platforma spotkań dla artystek, mecenasów i sponsorów. W Waszyngtonie istnieje muzeum prezentujące wyłącznie prace kobiet (National Museum of Women in the Arts). W jego kolekcji jest ponad 3 tys. dzieł, które powstały od XVI w. do czasów współczesnych. Jednocześnie muzeum organizuje akcje edukacyjne, koncerty i przedstawienia oraz bada losy kobiet w sztuce.