Odlot z gracją | Gracefully departure, 2021, obraz olejny na płótnie | oil on canvas, 60/60 cm
"Kiedyś, dawno temu, kiedy ptaki i ludzie żyli obok siebie, a wilki pytano o zdanie, do szamana przyszła pewna para. Co było dalej? Posłuchajcie co ma do opowiedzenia ta indiańska przypowieść o miłości – sprawdzi się nie tylko w Walentynki.
Był świt, a chmury dopiero podnosiły się z ziemi, kiedy weszli się na szczyt góry. Wokół była cisza, ale tylko dla tych, którzy nie potrafią słuchać. Oni słyszeli. Świat wokół żył tak mocno jak tylko potrafił, a góra śpiewała swoją pieśń. Pieśń o miłości do życia, o obfitości i szczęściu, bo oto wstał kolejny dzień; pieśń złożoną z brzęczenia dzikich pszczół, śpiewu ptaków i szumu liści muskanych przez poranny wiatr. Nie było piękniejszej melodii.
Przyszli tu pełni nadziei ale i obaw, bo sprawa, która ich tu przywiodła była z rodzaju tych, które stanowią o życiu i śmierci, a trwoga, że ktoś może im odebrać to co przynieśli, była jak lepiąca i gorąca lawa. Niby nad nią panowali, ale wystarczyła szczelina, a lawa wydobywała się na powierzchnię i parzyła ręce. Kapała do stóp i przypominała o tym, czego tak bardzo się bali.
Było ich dwoje. Kobieta i mężczyzna. Trzymali się za ręce, a muśnięcia ich dłoni zdradzały wielką czułość.
Na górze tej mieszkał szaman. Pustelnik, stary tak, że jeszcze ich dziadkowie pamiętali o tym, że jest tam od zawsze. Przyszli do niego, ponieważ podobno nie było mądrzejszego człowieka na całej ziemi, a góra, chociaż wysoka, nie była przeszkodą nie do zdobycia.
Przyszli do niego ze swoją miłości i ze swoją trwogą o to, że ona kiedyś minie.
– Kochamy się – powiedział on. Jesteśmy dla siebie wszystkim – dodała ona. – Boimy się, że coś nas rozdzieli. – Że przyjdzie taki dzień, w którym w naszych spojrzeniach zagości obojętność, a może i nienawiść.
– Boję się – powiedziała ona – że ktoś mi go odbierze. – Trwożę się – powiedział on – że ktoś stanie między mną, a nią.
– Szamanie – powiedzieli już razem – daj nam receptę, zaklęcie, coś co sprawi, że to potrwa wiecznie.
Szaman popatrzył na nich i powiedział:
– Pójdźcie na górę – tam gdzie szczyt dotyka chmur. Niech każde idzie samo. Weźcie ze sobą tylko sieć, nie wolno Wam używać żadnej broni. Ty złap orła, a ty sokoła. Jeśli Wam się uda, przyjdźcie do mnie na trzeci dzień po pełni księżyca. Przynieście ptaki do mnie i niech ni jedno pióro nie spadnie im z głowy.
Para wyruszyła. Rozdzielili się i tak jak kazał szaman, poszli przed siebie, niosąc puste ręce i sieć. Kiedy dziewczyna usiadła na szczycie góry, zaczęła śpiewać pieśń o wolności. O bezkresnym niebie i o drzewach tak wysokich, że ich czubki łagodnie łaskotały brzuchy chmur. Kiedy noc zaczęła zapadać przyleciał do niej sokół. Usiadł nieopodal i kiedy zasłuchany w pieśń patrzył w niebo, ona zarzuciła sieć. Obiecała ptakowi, że zwróci mu wolność.
On poczekał aż orzeł usiądzie na szczycie góry i z całą swą delikatnością, zarzucił sieć w momencie, gdy ptak, miał zerwać się do lotu. Orzeł szarpał się w sieci i poranił mu ręce. Ale mężczyzna był tak zdeterminowany, że nic nie mogło go powstrzymać przed powrotem do szamana.
Gdy stanęli znów przed obliczem szamana, ich spojrzenia były pełne tęsknoty i miłości, ale mieszkała w nich też nadzieja.
– Co teraz, zapytali? Czy potrzebujesz ptasich piór, aby przygotować dla nas eliksir, albo rzucić zaklęcie? Czy przemienisz nas w ptaki, tak abyśmy już zawsze mogli latać ze sobą i żaden człowiek nie mógł nas zranić, dotknąć, ani stanać między nami?
Nie – odpowiedział szaman – Weźcie ptaki i zwiążcie im nogi. A potem wypuśćcie je wolno.
Kiedy zrobili jak szaman kazał, ptaki zwabione obietnicą wolności najpierw próbowały odlecieć – a kiedy dotarło do nich, że to niemożliwe, zaczęły dziobać jedno drugie, słusznie uważając że to ono trzyma je przy ziemi. Para patrzyła na to zdumiona, a szaman uwolnił ptaki i powiedział:
To jest recepta i zaklęcie o które prosiliście. – Pamiętajcie o tym, co tu zobaczyliście. Jesteście jak ten orzeł i sokół. Jeśli chcecie być razem, bądźcie w imię miłości, ale nie czyńcie z własnej miłości więzienia. Więcej troski oddawajcie sobie wzajemnie niż własnym obawom. Nie dajcie się ranić podejrzliwością. Nie pętajcie sobie nawzajem ani nóg, ani skrzydeł. Bądźcie ze sobą, ale nigdy nie traktujcie drugiego jak swojej własności. Niech Was nie martwi to, kto stanie między Wami, ale mury, które sami możecie między sobą postawić. A nade wszystko baczcie na to, by nie zacząć się wzajemnie ranić, tak jak te ptaki. Cierpienie i lęk mogą zniszczyć wszystko. Ale wasza miłość wie, co robić. Kiedy będzie Wam trudno, przypomnijcie sobie tę lekcję i spójrzcie na siebie z czułością, którą będziecie mieć dla własnych dzieci. To jest wasze zaklęcie.
Młodzi odeszli, trzymając się za ręce i ponoć dożyli swoich dni razem w miłości i zrozumieniu. Uczucie ich nie opuściło, a czułość, która zaprowadziła ich do szamana, pozostała z nimi na zawsze. A ptaki? Ptaki jak to ptaki, latały wysoko i uczyły ludzi o tym, że chociaż miłość jest ważna, to bez wolności, staje się klatką, z której pewnego dnia każdy chce uciec.
Góra stała jak zwykle i śpiewała swoje pieśni. Jeśli masz wprawne ucho i potrafisz słuchać, pójdź tam kiedyś i sprawdź, co Ci powie. Starego szamana już nie ma, ale jego mądrość została w brzęczeniu pszczół, w szumie strumyka i w opowieści drzew. Jeśli tylko zechcesz, usłyszysz.
Czy szukasz miłości, czy już ją znalazłeś, idź, niech odwaga Cię nie opuszcza. Oprócz odwagi weź czułość. Ona zna drogę."
~ źródło: manufaktura-radosci.pl